Musia pokochała jeden raz. Jeden jedyny i to było cudowne. Urodziła dwójkę dzieci. Ma parkę - córkę i syna- o tym zawsze marzyła i to się spełniło. To najcudowniejsze prezenty od Boga. Potem w relacji z tusiem było trochę mniej cudownie, bo dzieci chorowały ponadprzeciętnie, co przy braku wystarczającego wsparcia i rozmów odcisnęło swe piętno na życiu prywatnym a ostatnio stało się zbyt bolesne.
Choć skrycie wierzyła, że tuś nadal stanowi jej podporę i wsparcie to niestety dowiedziała się po 20-tu latach związku, że ten fundament runął, bo tuś się odkochał. Jej świat też runął . Cały. A wraz z nim jej kobiecość, która została zdeptana i zmiażdżona przez tusia.
Jak taka musia ma się pozbierać? Poprosiła Boga aby zdjął z niej ten ból, którego nie może juz znieść.
Zastanawia się nad pójściem do psychologa, bo rozpad małżeństwa to nie jest tylko jej wina jak to wtłacza jej tuś. Nadwrażliwość w obecnej sytuacji sprawia, że obarczanie jej winą może się niechcący zagnieździć w jej umyśle a to przecież nie służy niczemu dobremu.
Odnajduje po trochu swoje dobre strony, bo pomimo tych wszystkich strasznych rzeczy o sobie, które usłyszała od kochanego tusia NADAL JE PRZECIEŻ POSIADA!!!!. Obmywa je łzami i układa powolutku oraz z namaszczeniem na nowo w tym wyszczuplałym z bólu ciałku. Prosi aby lśniły i przywracały życiu blask. Teraz buduje już tylko swoją lepszą wersję Musia 2.0. Czy istnieje także miłość w wersji 2.0?
Stara się wiec słuchać mądrych rad starszych koleżanek, które przeszły podobne sytuacje.
Komentarze, które usłyszała od znajomej na temat rozpadu związku:
- Tylko to się stało? Mysłałam, że schudła pani z powodu choroby. Proszę pani, ja mam dwójkę dzieci i każde z innym facetem.
Od koleżanek dostała smsy: -Jesteś dzielna i zdeterminowana, pomimo prywatnej sytuacji walczysz o zdrowie dzieci jeżdżąc poza stolicę do innych lekarzy.
Trzeba Wam wiedzieć, że do tej pory musia miała obawy przed wsiadaniem za kierownicę i wyjazdami w nieznane. Tuś właściwie ostatnimi czasy drwił z jej lęku związango z kierowaniem auta, z parkowaniem w nieznanym miejscu w Wa-wie i nie tylko. Chciał z nią teraz wyjechać poza Warszawę do lekarza, oferując brak rozmowy z nią przez cały dzień, ale musia się nie zgodziła na kolejną pogardę z jego strony. Nie zasługuje na to. Nie zgodziła się i ....dała rade ze wszystkim. Zrobiła w jednym dniu w nieznanym sobie kierunku ponad 300 km, odnalazła co trzeba i szczęśliwie wróciła do Wa-wy.
Otrzymała też jednego sms’a szczególnie wartościowego :
- Nie pozwól aby rozpad związku odebrał Ci radość bycia najlepszą mamą na świecie.
Tego będzie się więc trzymać
Musia i dzieci, musia i dzieci, musia i dzieci…..i czas jakoś zleci. Tylko to wtłacza teraz w swój umysł